facebook

10 mar 2013

feel that burn!









Już myślałam, że mamy wiosnę, a tutaj niespodzianka. W negatywnym tego słowa znaczeniu. Słońce na chwile zagościło na niebie, ale oczywiście jak szybko się pojawiło, tak szybko zniknęło. Ponoć tego roku zimie towarzyszyło najmniejsze nasłonecznienie od kilkudziesięciu lat.  I jak tu nie popaść w depresje?  Jak cieszyć się życiem w ciągle zachmurzonym mieście? Stwierdziłam, że nie będę trwonić i tak zmarnowanego już czasu. Miałam kilka opcji pobudzenia endorfin – upijać się codziennie i szaleć do nieprzytomności, obżerać się jeszcze większą ilością czekolady albo w końcu zacząć ćwiczyć, zdrowo się odżywiać, odrzucić śmieciowe jedzenie. Pierwszych dwóch metod próbowałam nie raz, niestety dają krótkotrwałe efekty szczęścia, przy tym jak powszechnie wiadomo, zdrowe nie są, a można nawet stwierdzić, że powoli zabijają. Poza tym nikt nie lubi efektu dnia następnego..;)
Została mi jedna, słuszna możliwość- wysiłek fizyczny. Tak ja wiele innych pań, popadłam w małą obsesję na punkcie ćwiczeń z Ewą Chodakowską,  przeplatając je w różnych konfiguracjach z treningami Mel B. Odrzuciłam kawę, zamiast niej piję zieloną herbatę. Oczywiście jestem maniaczką lavazzy, jednak teraz pijam cappuccino tylko raz na jakiś czas w kawiarni, parzoną pod odpowiednim ciśnieniem. Domowa zalewajka przeszła do lamusa. Słodyczy prawie nie jadam, chipsy są mi obce, piję dużo wody. Staram się także jeść dużo warzyw, zrezygnowałam z  białego ryżu na rzecz naturalnego. Makaron tylko ciemny, chleb jedynie razowy żytni na zakwasie, mięso oczywiście kurczak lub indyk. Niezastąpione niegdyś płatki kukurydziane zamieniłam na owsiane z dodatkiem rodzynek, żurawiny i orzechów!
 To mój 3 tydzień wracania na ścieżkę zdrowia. Ćwiczę 6 razy w tygodniu, i muszę stwierdzić, że pierwsze efekty wizualne są już widoczne, a po złym humorze zniknął wszelki ślad. W zasadzie moim pierwszorzędnym celem nie jest uzyskanie wymarzonej sylwetki, a raczej pobudzenie się do życia razem z nadchodzącą porą roku..
  
Odnośnie stylizacji.
Utarło się, że wiosną należy ubierać się kolorowo, a najlepiej porzucić na ten czas ciemne kolory. Ja wychodząc naprzeciw temu dziwnemu nawykowi, postawiłam w dzisiejszej stylizacji na czerń. Jedynym wyróżniającym się elementem jest różowa czapa i złote akcenty w postaci ćwieków czy zdobień torebki. Chęć kupna czarnej bluzy w postaci tuniki chodziła za mną dość długo. Niestety, nigdzie nie mogłam owego odzienia znaleźć, udało mi się jednak przypadkiem wpaść na poszukiwaną rzecz na stronie Gina Tricot. 



Mam na sobie:
zakolanówki- allegro
buty, kurtka- Zara
czapka- New Era
naszyjnik- Agata Bieleń
okulary- Kenzo
Bluza- Gina Tricot


fot. Adrian Urbański